środa, 9 kwietnia 2014

Jesienna środa w kwietniu.

Dzisiejsza pogoda to armagedon. Rano dziękowałam Bogu za pomysł, żeby ubrać kozaki, a potem przeklinałam siebie za to, że nie ubrałam rękawiczek i czapki. Przewiało mnie i to konkretnie.

Przed południem miałam ważne spotkanie. Biznesowe, na ktore druga strona w ogóle nie była przygotowana i miałam wrażenie, że jest zaskoczona, że się w ogóle pojawiłam. Niestety nie buduje to w moich oczach wizerunku, który zachęcałby mnie do współpracy. Tym bardziej, że pracownicy tej firmy nie wypowiadają sie o rządach dyrektora pozytywnie, a to co mówią pracownicy jest szalenie istotne. Dla mnie istotne.

Potem, powrót do domu, szybki obiad, szybka rozmowa z mamą, szybkie mycie naczyń (bo nie lubię zostawiać nic po sobie w zlewie) i szybkie wyjście na kolejne spotkanie. To nie było w sprawach zawodowych ale prywatnych. Czas na kawę z kumpelą też trzeba znaleźć w kalendarzu, żeby zachować równowagę w życiu i nie zdziczeć. Było bardzo sympatycznie, poznałam nowe, ciekawe miejsce, do którego z pewnością powrócę, żeby skorzystać z letniego ogródka.
Po spotkaniu powrót do domu i poważna rozmowa. Dużo refleksji i nowe plany.

Dobranoc :)

6 komentarzy:

  1. Paskudny dzień to był. Ja też chodziłam w jesiennych, ciepłych butach i wełnianym kominie. Ale przeżyłam, a dziś zapowiada się całkiem ładny dzień :)

    OdpowiedzUsuń