środa, 30 kwietnia 2014

Joga twarzy?

Nie wiem czy ktoś z Was już słyszał o jodze twarzy. Być może niektórzy sądzą, że jest to kolejna moda. Metoda na zrobienie pieniędzy. Zobacz jednak jak to wygląda zanim to ocenisz.
Joga twarzy, to nic innego jak masaż twarzy, który jeszcze kiedyś nasze babcie wykonywały (choć może nie odkładnie w ten sam sposób). Dzisiaj pomijając, że nikt nie ma na to czasu, mało osób wie, jak pomocne jest to w zachowaniu młodości.


Poniżej zamieszczam link do filmu, który pokazuje czym jest joga  twarzy: http://www.portalyogi.pl/jogatwarzy/sesja-codzienna


Poniżej 9 zasad jogi twarzy:



A także oferta zakupu całego programu:



Więcej o programie możecie przeczytać tutaj: http://www.portalyogi.pl/jogatwarzy


Zawsze byłam za naturalnym metodami. Szczególnie wtedy, kiedy przez ich użycie można zapobiegać, zamiast doprowadzać do stanu, kiedy trzeba leczyć. Jest to najprostsza i najzdrowsza metoda zachowania młodości, dobrej kondycji naszych mięśni twarzy, a co za tym idzie, dobrego samopoczucia. Każda z nas, patrząc w lustro, chce czuć się dobrze w swojej skórze, skoro można to zrobić w tak łatwy i nieinwazyjne sposób, to dlaczego nie ?


Ci ciekawe, joga twarzy jest prowadzona w moim ukochanym Studio Namaste Yoga. Można pójść, zobaczyć jak to wygląda... a potem, ćwiczyć w domu :)

Co myślicie o naturalnych metodach, takich jak ta ?

wtorek, 29 kwietnia 2014

Prawie sprawna szyja i wizyta w teatrze - "Dom lalki"

W którymś momencie, jakieś dwa tygodnie temu stfasznie rozbolała mnie szyja, co trzyma mnie do dzisiaj, choć teraz w minimalnym stopniu. Przez ten ból zapowiadała sie przerwa w jodze ale...Vinyasa już tyle razy mi pomogła, że doszłam do wniosku, że idę z założeniem, że jak wrócę będę bardziej sprawna :)
Tak też się stało, szyja jest znacznie bardziej sprawna, choć odczuwam jeszcze lekki ból...zobaczymy jak będzie w piątek, w ramach leczenia zapisałam się na air jogę (joga na hamakach) w SNY, o której już Wam kiedyś pisałam.













Na dzisiaj w planie jest pizza na obiad, a potem szybkie wyjście do Teatru. Sztuka zaczyna się przed 20:00, a zważywszy na to, że Tajemniczy w domu jest po 18:00 czasu jest niewiele. Bardzo zależy mi na tej sztuce, bo jest grana ostatni raz. Niewiadomo czy powróci w sezonie jesiennym.

Niestety przez to, że drożdże nie chciały współpracować obiad był bardzo szybki (a miałam taki plan, że będzie stał na stole parujący, jak Tajemniczy wejdzie do domu). Udało się dotrzeć do teatru na 5 minut przed rozpoczęciem sztuki :) (wiecie jak to jest, kto jest spóźniony, nie zostaje wpuszczony).

Sztuka na jaką poszliśmy nosi tytuł "Dom lalki". Pozornie jest bardzo zabawna ale im dłużej ją oglądamy, tym więcej się dowiadujemy. Okazuje się, że w gruncie rzeczy, sztuka pokazuje bardzo przykre sytuacje z życia gwiazd.
Nie będę się bardziej zagłębiać. Można ją tak podsumować, że życie gwiazd nie jest takie różowe, jak nam się wydaje choć wiem, że to banał.
W sztuce grała bezbłędna Anna Mierzwa, która mnie zachwyciła już w pierwszej sztuce, w jakiej ją widziałam.
A oto kilka zdjęć ze spektaklu:









poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Dick Dobrowolski-nowe wcielenie Liroy'a.

Nie wiem na ile znacie Liroy'a mi on towarzyszył przez całe dzieciństwo. Szczególnie utwór "scyzoryk", który był wtedy mocno na fali, jak cała ta płyta. Późniejsze zresztą też.





Ostatnio dowiedziałam się, że Liroy wziął udział w genialnej kampanii reklamowej. Marketing jest jedną z dziedzin, która mnie interesuje, uważam, ze to jest majstersztyk!! Koniecznie zobaczcie ten film. Liroy prześmiewczo gra kogoś, kto odpowiada za kreowanie wizerunków polityków. Jednak niestety wiele z tego co prześmiewczo mówi, jest prawdą. Pięknie pokazuje to także serial "House of cards".




Dick ma take swoje konto na youtube, gdzie możecie zobaczyć wszystkie filmy. Możecie także poczytać o organizacji Obywatele Decydują, która była początkiem takiego działania w Polsce, w którym Liroy również brał udział.

Ja jestem ta kreacją zachwycona, nie dość, ze jest bardzo prawdziwa, to jeszcze Liroy, wspaniale wcielił się w rolę aktora...Gra wspaniale!! A jaki jest przystojny ;>


piątek, 25 kwietnia 2014

Czwartkowy wieczór w towarzystwie szalonego pasjonata :)

Wczoraj w Domu Bretanii odbył się kolejny wykład prowadzony przez Pana Piotra Szaradowskiego, który dotyczył  „Haute couture i kobiety: Klientki haute couture”. Devinette, przepraszam, ze nie d" ;/ Nad samym Panem Piotrem mocno się zachwycałam już jakiś czas temu, przy okazji innego wykładu dotyczącego haute couture. 




Dla mnie wykłady z pasjonatami to coś wspaniałego, tym bardziej jeśli mogą dzielić się ogromną wiedzą. Daje to szansę poszerzenia swojej wiedzy, a także poczucia, że warto robić to, co się kocha, bo w ludziach od razu to widać :)

A Wam jak minął czwartkowy wieczór?>

czwartek, 24 kwietnia 2014

Weekendowe wspomnienia: niedziela w gronie znajomych

Nie wiem jak Wam ale nam, bardzo trudno regularnie spotykać się ze znajomymi. Szczególnie z tymi, którzy mają dzieci. We tygodniu jest to praktycznie nierealne, bo sami późno kończymy pracę, natomiast w weekend albo chce się odpocząć albo pojechać do rodziny i jakoś tak ten czas przemyka między palcami...
Mamy takich znajomych, z którymi widzimy się co dwa lata :) Przed urodzeniem pierwszego dziecka, chwile po urodzeniu i teraz po urodzeniu drugiego :) To ostatnie 6 lat :) I tak się zastanawiam jak to jest, ze tak trudno znaleźć nam czas dla kogoś, na kim nam zależy...Owszem mamy dużo obowiązków, szybko żyjemy...ale czy naprawdę to wszystko jest warte tego, żeby stracić przyjaciół, rodzinę, bliskich? Przecież takiej straty nie da się niczym zastąpić, nie można jej też kupić, w żadnym sklepie. A jednak mimo wszystko wciąż często bardziej dbamy o swoją pracę i karierę niż o to, co powinno być na pierwszym miejscu.

Czasami wydaje mi się, że dopiero po stracie bliskich, widzimy, jak bardzo są dla nas ważni. Przeżywamy wtedy szok. Ogromny ból i poczucie straty. Odbudowanie relacji sprzed lat jest bardzo trudno a często niemożliwe, bo potrzeba do tego chęci z 2 strony...a ta zrażona raczej już ich nie ma...

Takie mnie naszły refleksje po niedzielnym spotkaniu, które skończyło się o 1:00 w nocy, a może i and ranem, i to tylko dlatego, że Tajemniczy krzyczał, ze pora do domu :) Ja bym jeszcze chętnie posiedziała...i wiecie co? Pomimo, że w poniedziałek wstałam o 7:00, pogoda była masakryczna, a ja miałam bardzo dużo do zrobienia to wcale nie czułam się źle z powodu krótkiego snu i wypitej ilości alkoholu. 
Jak czas spędza się w dobrym towarzystwie, gdzie nie ma napięć, stresu, pokazywania czego na siłę lub ukrywania człowiek nawet jak nie dośpi, przeje się albo wypije za dużo to i tak nie czuje się źle. Takie własnie grono ludzi chcę mieć wokół siebie. 

A jakie Wy macie zdanie  na temat spotkań ze znajomymi vs. praca?

środa, 23 kwietnia 2014

Warsztaty "Stres w pracy-wróg czy przyjaciel?" Agnieszka Mościcka-Teske

Oczywiście jak warsztaty rozwojowe, to nie mogło mnie tam zabraknąć :) I chociaż było to jedynie odświeżenie mojej wiedzy (bo nie było tam niczego dla mnie nowego), to uważam, że warto było się tam wybrać.

Przede wszystkim prowadząca powaliła  mnie swoją otwartością, bezpośredniością i tym jak wiele z osobistych sytuacji życiowych w kontekście stresu nam powiedziała, a to są niezapomniane historie. Bardzo dobrze wspominam te zajęcia, głównie z powodu atmosfery jaką zbudowała prowadząca. Widać, że to bardzo świadoma siebie i swoich leków osoba, która przeszła własną psychoterapię. Tacy właśnie powinni być prowadzący, szczególnie na uczelniach i w szkołach. Zdecydowanie podnoszą jakość prowadzonych zajęć i sprawiają, że publiczność ich słucha....a wiedza zostaje w głowie :)

A Wy? Na jakie warsztaty chcielibyście pójść?

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Wielkanoc 2014!

Kochanie, życzę Wam wszystkiego dobrego, czasu dla najbliższych, totalnego zwolnienia w tym dzikim pędzie oraz znalezienie w życiu tego, co dla Was najbardziej istotne i satysfakcjonujące. Nawet gdyby nie dało się tego dotknąć, zobaczyć czy powąchać...

Święta u nas są w tym roku wyjątkowe. Dlatego, ze to pierwszy raz, w historii naszego związku, kiedy nie pojechaliśmy do mojej rodziny. Pierwszy raz nie ma wielkiego logistycznego planu, kalendarz rozpisanego co do godziny na trzy dni. Stresu, ze spóźnienie w jedno miejsce rujnuje cały misternie ułożony plan, a wszyscy pomimo naszych starań są wściekli, z mamą Tajemniczego na czele, która nawet się z tym nie kryje, komentując sytuację.
Naginanie się pod wszystkich, a totalne zapominanie o sobie. Już teraz mnie to nie boli, po tylu latach mam dystans. Nie stresuje mnie tak bardzo fakt, że gdzieś się spóźnimy, że znowu nie będziemy punktualnie z przyczyn niezależnych. gdyby,m nie miała do tego dystansu, zwariowałabym już dawno. Presja, szczególnie ze strony mamy Tajemniczego jest ogromna...W każdym razie, nie w tym roku.

W tym roku, w niedzielę rano, Tajemniczy czytał książkę a ja miałam czas na przeglądanie blogów, poczytanie gazet, poleżenie w łóżku do 10?:00, a potem oglądaliśmy film :) Jaki to był luksusowy poranek! Potem okazało się, ze nikt nie wie, na która godzinę ma przybyć na śniadanie, a Pani Domu nie odbierała telefonu. Ostatecznie śniadanie było na 13:30.
Trochę w tym roku było zamieszania, część rodziny Tajemniczego nie mogła się zdecydować jak się organizuje na Święta dlatego wszystko jakoś tak dziwnie wyszło...Ważne jednak, że atmosfera była miła :)

A oto kilka obrazków z naszych tegorocznych Świąt :)

Ja zwykle wspaniale przygotowany stół. Mama Tajemniczego to polska Nigella Lawson!













Tegoroczne wypieki. Ciast jak zwykle jest dużo, tym razem 7 rodzai.
















Jak w każde świeta, tak i tym razem w ramach prezentu robilam coś rękodzielniczego o naturalnego. Padło na stroiki, które miały być wiosenne, minimalistyczne i miały nawiązywać do Świąt.  Na zdjęciu jeden z nich:   



A jak Wam mijają Święta?

My mamy na  dzisiaj w planach dowiedzieć przyjaciół i inną część rodziny :)

piątek, 18 kwietnia 2014

Zawierucha i starsza Pani w tramwaju.

Środa była dla mnie bardzo pracowitym dniem. M. in. dlatego obiad jedliśmy po 20:00 :) Perfekcyjna Pani Domu ze mnie ;)

W każdym razie, dużą część dnia spędziłam w mieście. I choć słońce bardzo zachęcało do wyjścia, to wiatr raczej sprawiał wrażenie, że urwie głowę. Zresztą prawdopodobnie z tego powodu mogłam ruszać szyją, tylko na jedną stronę... W połowie mojej wyprawy okazało się, że zaczyna padać a ja nie wzięłam parasola (przecież w prognozie wyraźnie pokazywali, że od środy już nie pada). Mając w pamięci ulewę z gradem z poprzedniego dnia, nieco się przestraszyłam...Okazało się, że to tylko chwilowe opady, na całe szczęście.

Jedną ze spraw do załatwienia było wysłanie kartek świątecznych (tylko 10). Nastałam się na poczcie chyba za wszystkie grzechy...dla mnie to nienormalne, że przed 13:00 są kolejki na pół godziny. Cały ten system obsługi jest chory... a na koniec Pani zawołała ode mnie prawie 20zł za same znaczki!! Dodam, że priorytetem szedł tylko jeden list...Wcale mnie nie dziwi, ze ludzie wolą wysyłać smsy czy mmsy, nie dość, że to szybciej to jeszcze zdecydowanie taniej. 

Po wyjściu z poczty wielkim łukiem omijałam moja piekarnię (jestem uzależniona od ich chleba i obecnie jestem na detoksie), by dostać się na przystanek tramwajowy. W tramwaju taka sytuacja: zajęte wszystkie miejsca siedzące, wchodzi babcia, siwa, chudziutka staruszka o kuli...I miejsca ustępuje jej młodsza kobieta, ale raczej tak koło 50tki. Babuleńka przesuwa się i mówi do niej "Proszę sobie usiąść, przesunęłam się, jest miejsce"...kobieta odpowiedziała jej, że ma usiąść wygodnie i się nie przejmować, bo ona sobie postoi, na co Babcia odpowiada, ze przecież ona siedzi wygodnie, a tak w ogóle to jest szczupła i się we dwie zmieszczą :)


Ostatnio często doświadczam takich obrazków i myślę wtedy, że to fenomenalne. Sami moglibyśmy sobie tak bardzo umilić życie. W tak prosty sposób. Czy życzliwość naprawdę tak wiele kosztuje?

czwartek, 17 kwietnia 2014

Weekendowe wspomnienia: sobota jaką lubimy

W sobotę rano mocno czułam mieście swojego ciała-wszystkie :) Szczególnie te, których istnienie odczuwam bardzo rzadko... :P Powylegiwałam się w łóżku, kiedy Tajemniczy czytał obok mnie książkę. Uwielbiam te nasze poranki :)
Potem pyszne, wspólne śniadanie obowiązkowo z sokiem:




i niewiele się zastanawiając poszliśmy na spacer do lasu. Pogoda była przepiękna, a niedziela nie zapowiadała się już tak dobrze. Pospacerowaliśmy po lesie, ptaki śpiewały jak oszalałe-uwielbiam :) Do tego, bardzo dobrze mi to zrobiło na obolałe mięśnie, choć pierwsze 300 metrów było straszne!! :) Ostatecznie zrobiliśmy 10 km. Oto kilka obrazków z lasu:







W drodze do domu, małe zakupy w Lidl, a potem pędem do domu, zrobić obiad, wyszykować się i pospiesznie wyjść na spotkanie.
NA spotkanie nasz kumpel wybrał Restauracja Dąbrowskiego 42. Gdy o niej rozmawialiśmy, powiedział, ze klimat na pewno nam się spodoba i faktycznie tak było :) Lubimy taki klimat, choć dostaliśmy chyba najgorszy z możliwych stolików...wszystkie inne były zajęte, włącznie ze stolikami na 10 osób...Mieli ruch...




Po średnio smacznej cafe latte (z zimnym mlekiem-co to za pomysł????) i wspaniałym jabłeczniku na ciepło z kulką lodów wybraliśmy się do teatru, na sztukę "Dziady". Tak, to są te oryginalne "Dziady" Mickiewicza :) I od razu powiem szczerze, zę wszystkie pozycje wpisane w kanon literatury, to nigdy nie były moje ulubione pozycje. Bliżej mi było do "Pamiętnika narkomanki" czy "My dzieci z dworca Zoo" niż do "dziadów" czy innych "Panów Tadeuszów"...Jednak ta sztuka, to wspaniałe dzieło.
















Trwa trzy godziny, z przerwą w środku ale uwierzcie mi, nie można się nudzić. Ja byłam pod szczególnie wielkim wrażeniem Tomasza Nosinowskiego, który zagrał m.in. Jokera (tak, tego z Batmana). To jak on śpiewał, jak gestykulował, mimika twarzy-to mistrzostwo świata!!!












Ogromne wrażenie zrobił na mnie jeszcze Mariusz Zaniewski, grający Gustawa. Znany zresztą z serialu "Plotkara" i nie tylko :) Gdy siedziałam w teatrze, nie zdawałam sobie nawet sprawy, że to ta sama osoba...
Dialogi jakie miał do powiedzenia, wcale nie współczesnym językiem, to naprawdę mistrzostwo świata. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ogromne...







W domu byliśmy przed 23:00. Zjedliśmy kolację, porozmawialiśmy o wrażeniach (nie tylko dotyczących sztuki :) ), szybka kąpiel i poszliśmy spać.

To był wspaniały dzień, obydwoje stwierdziliśmy, że to jest to :)

A Wy? Lubicie sztuki teatralne?

wtorek, 15 kwietnia 2014

Weekend na wybrzeżu (oczekiwana relacja).

Kilka lat temu Tajemniczy odkrył KOLOSY. Wiecie co to jest? Coś na miarę konferencji dla podróżników. Wysyła się do komisji materiał, jaki chce się przedstawić i albo komisja Was zaprasza na wystąpienie albo nie. Prelegentami są zarówno osoby z kilkudziesięcioletnim czy kilkunastoletnim doświadczeniem jak i kompletni amatorzy.
Nam udało się być w roli prelegentów na tej imprezie dwa razy. Niestety fizycznie, był tam tylko Tajemniczy bo zawsze, kiedy wypadał termin tej imprezy ja miałam zjazd na studiach. A, ze moje studia były tak zorganizowane, że nieobecność na jednym zjeździe=brak zaliczenia w przypadku minimum 2 kursów, to nie mogłam sobie pozwolić na nieobecność na uczelni.

W tym roku, ponieważ studia zakończone stwierdziłam, że musimy wreszcie pojechać tam razem, że ja też chcę poczuć klimat tej imprezy i zobaczyć jak to wszystko wygląda. Nie tylko pod katem opowieści ale także pod kątem organizacyjnym, bo to jest impreza na kilka tysięcy osób.

Chociaż nasza sytuacja była wówczas mocno skomplikowana, postawiłam sobie za cel pojechanie tam i koniec. Niech się wali i pali ale my i tak pojedziemy. I pomimo tego, że dwa dni przed wyjazdem okazało się, że nie możemy wyjechać terminowo i w piątek właściwie nas na miejscu nie będzie tak jak planowaliśmy, to i tak nie odpuściłam. Zaparłam się bardzo. Załatwiłam wcześnie rano to co było do załatwienia i wyjechaliśmy.

I nie będę się w szczegółach tutaj opowiadać ale to, co mogę Wam powiedzieć, to na pewno to, ze warto tam pojechać. Warto poświęcić na tą imprezę weekend a nawet te 3,5 dnia. Jeśli ktoś z Was lubi podróżować, to z pewnością się tam odnajdzie :) przepiękne zdjęcia, wspaniałe historie.













I choć oczywiście nie każdy nadaje się na prelegenta i nie każdy robi piękne prezentacje, to i tak warto. Co bardzo ważne dla wielu osób, które się tam wybierają-nie ma żadnych biletów, ani wejściówek, co jest plusem jak i minusem. zacznijmy od tych pozytywnych-siedzisz tam trzy pełne dni, kompletnie za darmo...ale...jak przyjdziesz w sobotę czy niedzielę po 10:00 to możesz stać w kolejce i czekać na wpuszczenie do hali nawet 3 godziny i dłużej...Kiedy my w niedzielę wychodziliśmy po 12:00 w kolejce stało ponad 300 osób i czekało na wpuszczenie.  Wyglądało to mniej więcej tak:






















My korzystając, że to miasto na wybrzeżu pojechaliśmy nad morze :) Bardzo mi zależało na odwiedzeniu fokarium na Helu. Nawet się tam dostaliśmy...tylko o 4 minuty za późno...i nie zobaczyliśmy nic, ani nic nie kupiliśmy w sklepiku (wszystkie dokonane tam zakupy wspierają działanie fokarium). Byłam bardzo rozczarowana, tym bardziej, że zależało mi na tym miejscu i wyjazd tam, był niespodzianką od Tajemniczego dla mnie :) Pospacerowaliśmy po falochronie:

























A w zamkniętym lokalu spał kot, chroniący się przed zimnym, przeszywającym wiatrem.







i po Helu, znajdując fajnie wyglądają knajpkę...więc postanowiliśmy wejść i zjeść coś ciepłego :) Padło na pomidorową, która była pyszna i na frytki. Frytki, jak się później okazało, nie były robione na zbyt świeżym oleju...;/












Potem wyruszyliśmy w drogę powrotną...
Naprawdę cieszę się, że tak się zaparłam i pojechaliśmy w tym roku tam razem. Od teraz będzie to nasza tradycja, co roku będziemy tam jeździć, nawet gdybyśmy mieli tylko oglądać. Atmosfera jaka tam panuje i to chwilowe poczucie wolności i bycie panem swojego losu jest bezcenne. Tyle ciekawych, odważnych historii. Tylu ciekawych ludzi :)








O wszystkich wręczonych kolosach możecie przeczytać na FB Kolosów oraz poczytać na stronie głównej :) Słuchajcie, nie wiem czy kiedykolwiek słyszeliście o podróży po świecie, która trwała 9 lat-rejs ojca z 2 dzieci, w wieku 2 lat i 7 miesięcy...niesamowite. Naprawdę niesamowite historie!!