czwartek, 31 lipca 2014

Wizyta u weterynarza.

Jeśli macie w domu zwierzaki, to pewnie zgodzicie się ze mną, że wybór weterynarza jest ważny. Ja po adopcji naszego kociaka od razu wybrałam się do weterynarza. Oczywiście zrobiłam obszerny wywiad do jakiego iść, do jakiego nie. Wybrałam lecznicę. Na szczęście nie mam do niej daleko. Zależało mi na tym, by dodatkowo nie stresować długimi podróżami kota.

Na pierwsza wizytę zapisałam się do lekarza, który przyjmował wtedy, kiedy mogłam przybyć. Jak się okazało, był to ogromny błąd. Lekarka nie zauważyła połowy ważnych rzeczy, nie postawiła więc diagnozy, a naprawdę było co diagnozować. Po 2 tygodniach pojawiliśmy się w lecznicy ponownie. Tym razem u innego lekarza (podobnie, jak z wcześniejszym, ten akurat przyjmował w porze wieczornej). To była osoba, która wykryła wszystko to, czego nie wykryła poprzednia lekarz. Wtedy zdecydowałam, że jeśli iść do tej lecznicy, to tylko do doktor Katarzyny Marciniak. To kobieta, która nie boi się zwierząt, wie co robi, a dodatkowo jest szybka w działaniu więc zwierzęta możliwie najkrócej są w sytuacji, która nie jest dla nich przyjemna.

Tym razem, za naszą doktor czekałam prawie trzy tygodnie bo była na urlopie. Wiedziałam jednak, że nie pójdę do żadnego innego lekarza. Zaufanie to dla mnie podstawa. zarówno w przypadku specjalistów do jakich chodzę ze sobą, z kotem jak i polecam innym. Wiem, że do żadnego innego lekarza nie pójdę, chyba, że będzie to podbramkowa sytuacja.
Ta wizyta była trudna, był prawie godzinny poślizg, do tego było bardzo wiele rzeczy do zrobienia. Kot nie był zachwycony...




Jednak ja kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że doktor, którą ostatecznie wybrałam jest rewelacyjna...Radzi sobie nawet w trudnych sytuacjach, kocha zwierzęta, ma mnóstwo cierpliwości, nie jest agresywna, a do tego nigdy nie mam wrażenia, gdy u niej jestem, że się spieszy. Jeśli jakikolwiek specjalista ma taką postawę i daje mi to odczuć jest to dla mnie powód nr 1, żeby do niego nie wrócić. Poza tym stresuje mnie to, że idę do kogoś z problemem, a ten ktoś wyraźnie daje mi do zrozumienia, że ma innych pacjentów. W końcu ja też jestem pacjentem, który chce załatwiać, to z czym przyszedł. Tak jest z moją ginekolog...nawet jak mam cytologię załatwia mnie w 8 minut ale to temat na inną notkę ;)

W każdym razie, jeśli szukacie dobrego weterynarza w Poznaniu, to ja naprawdę bardzo mocno polecam naszą doktor :)

wtorek, 29 lipca 2014

Przeczytane: "Przeznaczenie nie omija Warszawy".

Książka, którą polecała mi Babcia Tajemniczego. Chętnie zabrałam się za jej lekturę, bo zazwyczaj Babcia czyta dobre książki :)

Książka napisana  w formie pamiętnika, wspomnień kobiety, która bardzo przysłużyła się Polakom i Żydom, w najgorszych dla nich czasach.
Redakcja wspomina, w kilku momentach, że można napotkać rozbieżności historyczne należy jednak pamiętać, że wspomnienia, nie mają na celu przedstawienia rzetelnej historii, a wrażenia, subiektywne odczucia.

Książkę czyta się bardzo dobrze. Jest napisana wspaniałym językiem. Pomimo tego, że do najcieńszych nie należy czyta się ją szybko i z przyjemnością. Nawet, jeśli nie znacie lub nie lubicie historii.

Szczególnie polecam tym, którzy lubią formę pamiętnikową. Pozycja warta przeczytania. Bo dzisiaj nie spotyka się wielu ludzi, którzy oddaliby życie za Ojczyznę.



poniedziałek, 28 lipca 2014

Sąsiedzi.

Jak zapewne wiecie z moich postów, mamy sąsiada. Rudego. Czasami zdarza mi się go spotykać, choć z moim Rudzielcem za bardzo jakoś nie rozmawia. Nie lubi wiatru i deszczu i jest typem obserwatora. Lubi tez spacerować schodząc na ziemie po drzewie :)




Mamy też drugiego sąsiada, który często nas podgląda :)
A Wy? Macie w pobliżu ciekawskich ?;>

sobota, 26 lipca 2014

Upał...

Były upały. Potem trzy dni burz, litrów wody z nieba i ciemności. Teraz dwa dni upału. A gdy jest upał mam ochotę  tylko na wodę, sok jabłkowy i to:





Nic nie orzeźwia tak dobrze jak własnoręcznie wyciśnięty sok z kwaśnych jabłek, pity wprost z lodówki :)

A Wy?

czwartek, 17 lipca 2014

Wartość czasu.

Kolejna refleksja dotycząca kontaktów międzyludzkich.

Każdy z nas ma znajomych, z którymi spotyka się od czasu do czasu. Rozmawia się z nimi na różne tematy. Jednak ja ostatnio się zorientowałam, że powoli zaczynam się stawać czyimś terapeutą.

Każdego z nas spotykają w życiu jakieś trudności. W pracy, w związku, z przyjaciółmi, z dziećmi...Jaki jest jednak sens ciągłego opowiada o tym na spotkaniach towarzyskich? I nie, nie chodzi o to, że ktoś mówi o problemach. Chodzi o to, że ktoś mówi stale o jednym i tym samym problemie, z jedną i tą samą osobą, w jednym i tym samym temacie...Jest problem rozumiem. To boli. Ciągłe opowiadanie o tym i brak podejmowanych działań by to zmienić-NIE ROZUMIEM.

Po co?

Męczy mnie już ciągłe wysłuchiwanie obelg na czyjś temat, tylko dlatego, że osoba, która je wypowiada nie potrafi usiąść i szczerze pogadać, skonfrontować się z problemem...

Też tak macie? Czy to tylko ja mam takie przypadki?;)

wtorek, 15 lipca 2014

Szacunek

Naszła mnie refleksja, już nie pierwszy raz na ten temat.
Jakiś czas temu koleżanka zaprosiła mnie do siebie na kulinarny wieczór. Zamysł był taki, że każdy zaproszony coś samodzielnie ugotuje (nie ważne co, ważne, żeby to nie było kupione, a przygotowana ilość starczyła dla 3-4 osób). W ten sposób każdy przyniósłby coś innego. Nawet gdyby samo danie było takie samo, to chociażby sposób jego przygotowania czy przyprawienia mogło spowodować, że smak byłby inny.

Jak jedyna przyszłam punktualnie. Później, jak się okazało, jako jedyna coś ugotowałam..., a właściwie to upiekłam :) z nieocenioną pomocą Tajemniczego, który jest absolutnym mistrzem...




Koledzy spóźnieni o 1,5 godziny. Koleżanki o 4 godziny...nie wspomnę już o tych, którzy nie przyszli, nie dając nawet znać, że ich nie będzie (deklarując wcześniej, że przyjdą).

Jakie to przykre. Ktoś organizuje spotkanie, poświęca na to swój czas...a inni kompletnie tego nie szanują. Dodatkowo zostało dla nas przygotowane zadanie specjalne, które było bardzo, bardzo wartościowe...niewiele osób o tym powiedziało i podziękowało. I najsmutniejsze jest to, że tych wszystkich ludzi, zna dłużej ode mnie...

Nie wiem co się dzieje z ludźmi, ze tak bardzo siebie nie szanują, są niesłowni...

Wy też to się z tym spotykacie?

poniedziałek, 14 lipca 2014

Filmowo...

Dawno mnie tutaj nie było. Działo się wiele. Nadrobię zaległości ale muszę to zrobić stopniowo :)

Zacznę od filmów, które widziałam w ciągu ostatnich 2 dni:


"Dożywocie"
Film szwedzkiej produkcji, kryminalny co Was pewnie nie zaskakuje. Opowiada o historii zabitego policjanta, który był wzorowym oficerem. W chwili zabójstwa, znika jego kilkuletni syn. Żona policjanta podejrzana o zabójstwo męża, z całkiem dobrym motywem, ma paranoję i zeznaje, że jakaś kobieta porwała jej syna...
Interesujący film :) Z końcem zapierającym dech w piersiach, który wywołał łzy.





"Bez jej zgody"
Film oparty na faktach. Bardzo podobny do filmu "Milczenie owiec". Z gwałtem w roli pierwszej i zmianą przepisów w tle. Pokazuje społeczne mechanizmy. Bardzo stary ale warty zobaczenia.





"Kandydat"
Film o utalentowanym prawniku, którego ojciec zginął w dziwnych okolicznościach. Syn chce rozwikłać sprawę. Zostaje wmanewrowany w machinę matactw i korupcyjnych działań...Walczy o swoją wolność i ujawnienie prawdy o śmierci ojca.






"Koszmar matki"
Film opowiadający o dziewczynie, która z powodu problemów i trudnej sytuacji rodzinnej co chwilę zmienia domy zastępcze i ośrodki opiekuńcze. Ma problemy psychiczne, na skutek których jest mistrzem manipulacji. Manipuluje głównie mężczyznami.
Bardzo interesujący film pokazujący jak nieograniczona jest wyobraźnia ludzka. Szczególnie jeśli chodzi o kliniczne przypadki.
A także jak ważną rolę w życiu nastoletnich chłopców pełnią hormony.






"Czarownice z Salem Falls"
...jak w w tytule o czarownicach. Rzucają czary, manipulując całym miasteczkiem. Jak Wam się bardzo nudzi, albo chcecie, żeby coś Wam gadało to można. Generalnie nie polecam.
Z gwałtem w tle.






"Silent City"
Dziwny, azjatycki, nietypowy. Opowiadający o marzeniach i poświęceniach by je zrealizować. Za każdą decyzje ponosi się odpowiedzialność. Czasami jest to bardzo bolesne.
Z gwałtem w tle.



"Ładny chłopak"
Niestety nie znalazłam plakatu. 
Opowiada o chłopaku, który zostaje mordercą (wiecie, słynne w USA strzelaniny w szkołach z kilkudziesięcioma ofiarami śmiertelnymi). 
Pokazuje, z jak potężnym piętnem żyją po tym fakcie jego rodzice i ich rodziny.
Nakłania do refleksji.




"Pokój 205"
...zaczyna się niewinnie-studentka wprowadza się do akademiku, do pokoju 205. Nie wiedzieć dlaczego od wielu lat nie był on  zajmowany.
Dziewczyna, która kiedyś w nim mieszkała zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach...
Taka trochę bajka, trochę horror z robalami w tle.
Jak Wam się nudzi, można. Szału jednak nie ma.






Po powrocie z dzisiejszej wieczornej jogi zjadłam kolację i zabrałam się za notkę.
Dla mnie filmy to dobre tło, do różnych działań, które nie wymagają wielkiego skupienia :) Dlatego jest ich tyle, a będzie jeszcze więcej :)

W tej chwili "oglądam" "Ahemrykanin" z Goerge'm Clooney'em.
Powoli się rozkręca...i pomimo, ze sceneria bardzo mi bliska (piękne Włochy), to jednak jakoś mi ta "powolność" filmu nie leży...





A jak u Was z filmami?;>