wtorek, 30 lipca 2013

Devinette i tarta z rabarbarem...

Nigdy nie była ze mnie dobra kucharka. To zresztą nie jest dziwne, nigdy nie lubiłam gotować. Z założenia nie smakuje mi to, co zrobię sama. Niedoścignionym wzorem jest dla mnie Mama Tajemniczego o której nie raz już pisałam, źe jest moją Nigellą Lawson. I nigdy nie będę nawet próbowac jej dorównać. Potrafi zrobić królewski obiad z niczego, pięknie ubrać stół, nie wspominając już o zodobach, nawet to co jest na talerzu dobrze wygląda i dobrze się komponuje i nie mam na myśli tylko efektu wizualnego, smakowy też.
Jednak wpis devinette mnie zaintrygował. Stwierdziłam, że ja też spróbuję :)





Tarta jest bardzo smaczna i nie jest trudna do zrobienia. Najważniejsze to kupić świeży rabarbar i dobrać odpowiednią temperaturę. 

Jednak ilość tłuszczu i masła zawarta w tym przepisie, to totalna bomba! Od jakiegoś czasu jemy bardzo mało słodyczy więc jeden taki kawałek, potrafił zaposkoić nasz apetyt na słodkości na długo...

Devinette, dziękuję za ten przepis, po tym jak Cię odwiedziłam sprawdziłam podaną przez Ciebie stronę i zapisałam przepis (jest taki prosty, że żal było nie spróbować upichcić czegoś takiego, tym bardziej, że mocno rekomendowałaś).

sobota, 27 lipca 2013

Fatalne dwa dni i terapeutyczny weekend.

Już od kilku miesięcy w mojej pracy spotykam się z absurdami. Dołączyło do nich teraz chamstwo, brak kultury, seksizm a momentami molestowanie seksualne.
Mam już tego dosyć. Od jakiegoś czasu się zafiksowałam-żyję swoimi problemami z pracy, zamiast żyć swoim życiem. Najwyższa pora to zmienić.

Weekend spędzam smotnie. Tajemniczy wyjechał na męski weekend (naprawiając przy okazji to i owo). A ja po 2 dniach kompletnego doła, płakania, bardzo złego snu i totalnego psychicznego wyprucia postanowiłam, że co za dużo to niezdrowo. Oczywiście wiele zawdzięczam Tajemniczemu-jego słowa są bezcenne.
Dziękuję Ci Kochanie za te słowa, choć nie słucha się ich miło ale to dla mnie ważne, że o tym mówisz :*


Postanowiłam, że weekend musi być wkońcu czasem, kiedy ja wypocznę bo inaczej skończe albo na oddziale intensywnej tarpii albo na oddziale psychiatrycznym.
Plan dzisiejszego dnia był taki, żeby zrobić wszystko to, co pozwoli mi zapomnieć o ostatnich 2 dniach a jednocześnie będzie produktywne i pozwoli mi na relaks.


Z samego rana, a nie spałam dobrze, poszłan na Jogę w Parku przy Browarze. Po Jodze prowadziłam ciekawe rozmowy ze znajomymi więc w domu zjawiłam się w porze obiadowej. Obiad na szybko choć bardzo zdrowy, w odtaku z ogórkami naszej roboty (choć w sumie bardziej Tajemniczego, bo ja tylko nastawiłam wodę i przygotowałam garnek:P). W międzyczasie schowałam suche pranie, nastawiłam 5 prań (a to nie koniec), wyrzuciłam wszystkie śmieci (pojemników mamy kilka bo segregujemy), zrobiłam porządek w ubraniach, pozmywałam naczynia i łazienkę, poczytałam książkę oraz dwa czasopisma.


Przeczytałm w InStyle z lutego 2013 (nadrabiam zaległości) bardzo ciekawy wywiad z Aleksandrą Kwaśniewską








A także kilka ciekawych słów od aktorki po której nie spodziewałabym się, że ma 9-cio letnie dziecko!! Wygląda bardzo młodo, a ja pamietam ją jeszcze z czasów kiedy golądałam "Na wspólnej" co było ponad 5 lat temu!!






Oprócz tego przeczytałam całe czasopismo, które otrzymałam od Royal Canin.
Bardzo ciekawe artkuły, pięknie wydane, dużo wiedzy merytorycznej dla miłośników kotów a nawet specjalnie coś dla mnie-artykuł o diecie dla kotów z otyłością :)
Niestety nasz Rudzielec z powodu złego odżywiania przez poprzednią właścicielkę cierpi na nadwagę. Ma wdrożoną dietę weterynaryjną i pomimo, że efkety diety sa bardzo zadowalające, widać, że chodzi głodna i ciepri :(





Przeczytałam też kilka stron ksiązki, którą pożyczyła mi koleżanka mojej Mamy. Generalnie książka nie jest odkrywcza ale pokazuje mi wiele rzeczy o których zapomniałam, to taki zimny prysznic. Polecam-czyta się szybko i przyjemnie. Choć tematyka dotyczy pracy nad soba, to nie ma się poczucia, że to ciężka lektura :)






Apropos kotów, tak Rudzielec się dzisiaj leniwie przeciąga w tym palącym słońcu:











Nie wiem jak Ona to wytrzymuje ale uwielbia kłaść się, nawet w taki upał centralnie w słońcu...










Chcąc się bardziej zrelaksować, właczyłam sobie, w trakcie kąpieli po Jodzie film, do którego zdarza mi się co jakiś czas wracać-"Lejdis". Genialna komedia i nie obchodzi mnie czy to kopia czy nie "Seksu w wielkim miescie", którego jestem wielką fanką. Teksty są fenomenalne, bo pomimo tego, że film jest stary dla mnie ta forma humoru jest nadal aktualna :)


Źródło: webfilm


Przy filmie a także teraz popijam sobie bazylię. Nie wiem czy wiecie ale ma ona bardzo "upozytywniające" działanie. Szczególnie poleca ją się ludziom w stanie przygnębienia, meteoromanom/patom (gdy spada im samopoczucie na skutek zmiany pogody) czy ludziom w depresji, bądź kobietom po porodzie, kiedy hormony szaleją co nie pozostaje bez wpływu na samopoczucie. Jest przepyszna :)





Ponieważ jestem estetką i uwielbiam się otaczać pięknymi rzeczami, zrobiłam sobie z róży, która mi podziękowała za współprace taką ozdobę... a do tego, żeby się bardzo upozytywnić czekolada z orzechami :)





Wczoraj dostałam od Tajmeniczego kwiaty, krtóre bardzo skutecznie umilają mi weekend. To, że uwielbiam kwiaty, każdy z Was wie :)
Dziękuję Kochanie :*








A, żeby było jeszcze pozytywniej zapaliłam kominek zapachowy (za którym Tajemniczy nie przepada) i użyłam olejku pomarańczowego, z asortymentu Reni Jusis :) Pięknie pachnie i ten zapach też ma właściwości upozytywniające ;)




Na jutro mam w planach Joga przy Fontannie :) wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam.
A co potem, tego jeszcze nie wiem :)

A Wy? Jak spędzacie weekend?

wtorek, 23 lipca 2013

Zakupy!

Nastał czas wyprzedaży i choć ja mam zupełnie inny cel w tym roku-zapiąć budżet na wakacje, to wyprawa z Tajemniczym do sklepu, tuż po zajęciach sobotniej jogi, nie była zbyt łaskawa dla mojego portfela...

Zaczęło się od butów, a skończyło na kolejnej wizycie w United Colors of Bennetton, która nawet w trakcie wyprzedaży do najtańszych nie należy (robię się pazerna i kupuję dużo:P).
Zakupiłam dwie spódnice, spodnie oraz trzy koszulki, i żeby było jasne-ze wszystkiego jestem bardzo zadowolona ale nie pogardziłabym jeszcze niższa ceną, mimo wszystko :)

Moje zakupowe łupy możecie zobaczyć tutaj:





Ołówkowa spódnica przyda się zawsze i nie jest nudna dzięki czerwieni.

Niebieska spódnica też się zawsze przyda (niebieski mi pasuje, to jest bardzo przyjemna spływająca tkanina, szczególnie donbra na upały), a poza tym świetnie koresponduje z nowymi butami, do których ją mierzyłam :)
Koszulek nigdy dość, szczególnie gdy są dobrej jakości :)
A spodnie to moje marzenie i muszę powiedzieć, choć mało skromnie, że wyglądam w nich świetnie! :)




Pozytywny przekaz :)


Wspaniałe kolory :)

Buty kupione okazyjnie, w dwojakim znaczeniu tego słowa. Po pierwsze promocja, a po drugie, mierzyłam je kilka dni wcześniej i nie byłam przekonana, czy nie wystają mi z nich palce, a jak ktoś ma tzw. palec baletnicy (czyli drugi palec u stopy dłuższy niż duży palec) to niestety musi sie z tym liczyć. Po oględzinach Tajemniczego, okazało się, że buty są ok (do zakupu mnie bardzo zachęcał, namawiając mnie do tego, bym zabrała do domu jeszcze dwie pary-Kochanie, ciesze się, że zwasze mogę na Ciebie liczyć:)




A Wy coś upolowaliście?

sobota, 20 lipca 2013

Zaległości + zaproszenie! :)

Ostatnio zostałam zalana magazynami modowymi i plotkarskimi. O ile te pierwsze lubię i chętnie się w nie zagłębiam, tak te drugie przydają się jedynie do przeglądanie w wolnej chwili, np. w toalecie czy autobusie.

Jednak trafiłam na bardzo dobry numer czasopisma GRAZIA.



Tematem z okładki był list Angeliny wysłany do New York Times (jeśli dobrze pamiętam) odnośnie decyzji jaką podjęła, po tym jak dowiedziała się o ryzyku zachorowania na raka piersi.



Teskst młodej aktorki, co do którego nie pałałam wielką chęcią okazał się być całkiem dobry. Julia Pietrucha pisała o tym czy i kiedy warto wyprowadzić się od rodziców. Ciekawy, humorystycznie napisany i dobrze się go czyta-brawo Julia!






Pojawiły się tez bardzo ciekawe wywiady.
Jeden ze znaną aktorką, która jest pierwszą ambasadorką marki Bieledna-Edytą Olszówką. Aktorka pokazała jak ogromny dystans ma do rzeczy które dzieją się wokół ale także do samej siebie. Do tego dołączona jest przepiękna sesja fotograficzna,  w której Edyta wypadła wspaniale. Jestem pod wielkim wrażeniem.




Kolejny wywiad był przeprowadzony ze znanym plskim projktenatem Robertem Kupiszem. Zapewne niwielu z nas wiedziało wcześniej jak ciężkie było jego życie, że pochodzi z małego miasta, a modą zajął się bardzo późno, co wcale nie zablokowało mu możliwości odniesienia sukcesu.
Wspaniała rozmowa, pokazująca, że nigdy nie jest za późno, gdy w coś mocno wierzysz i potrafisz postawić wszystko na jedną kartę.





Kolejny wywiad dotyczył życia w rodzinie. W świecie, kiedy nie ma na nic czasu, trójka dzieci to ogromne wyzwanie. Z tym wyzwaniem podobno świetnie radzi sobie Kasia Bosacka, której program "Wiem co jem" uwielbiam. Kobieta  z poczuciem humoru, dużym życiowym luzem oraz świadomością swoich potrzeb.





Polecam Wam ten numer GRAZII, dużo czytania, ciekawi ludzie i naprawde wartościowa treść :)


A tak marginesie magazynów- w jednym z InStyle znalazłam małą wzmianke o tym, jak przepięknie są pakowane prezerwatywy we Francji. Firma się naprawdę popisała-i kto powiedział, że opakowania nie mogą zachwycać?







A wszystkich chętnych, którzy chcą zrobić dzisiaj coś dla swego ciała, zapraszam do Pozania, do Jogi w Parku Starego Browaru. 1,5 h pracy z ciałem, z najlepsza joginką z poznania Ullą Wilczyńską-Kalak i to ZA FREE!! :)
Spotkanie dzisiaj o 10:00, koniecznie zabierzcie uśmiech i matę albo ręcznik :)

Źródło: FB


środa, 10 lipca 2013

Obiado-kolacja w nietypowym miejscu.

Upał panujący w mieście daje nam się we znaki. Zdecydowaliśmy skorzystac z okazji i pojechac po pracy do domku nad jeziorem, który dodtakowe mieści się w lesie, żeby zjeść tam obiado-kolację i pospacerować.

Uwielbiam miejsca gdzie ejst cisza, nie słychać dźwięków miasta, a dookoła jest dużo drzew :) To bardzo pozwala zatrzymać się chociaż na chwilę, wyciszyć :)

Przygotowania do posiłku:


Tajemniczy zajadał się kabaczkiem z grila :)


Początkowo wygląd sałatki. Ponoć była pyszna, ja nie spróbowałam ale wyglądała bardzo zachęcająco :)


Maliny były przepyszne-podane z lodami, bitą śmietaną i posypane kawą! Mniam! W sam raz na dzisiejsze spadające ciśnienie.


Ja postawiłam na kiełbaski z grila. Generalnie kiełbas nie jem wcale ale jeśli ktoś mówi "gril" to pierwsze co przychodzi mi na myśl, to pyszna, prawie czarna kiełbaska! :)



 Oprócz wspaniałego wiatru, scenerii i pyszności mieliśmy jeszcze dwóch gości. Wiewiórki postanowiły zakukać do nas :)

















Jednak po krótkim czasie wiewórki stwierdziły, że czas na zabawę :)

wtorek, 9 lipca 2013

Filmowo.



Korzystając z długiego weekendu, który już dawno za nami, nadrobiliśmy zalehłości w ogladaniu filmów, chociaż teraz powolimy zbliżamy się do końca propozycji-trzeba uzupełnić bazę :)
Już się dogadałam ze znajomym, że mam mu zrobić liste tego co mnie intereusje i pouszka w swoich zbiorach. 
Macie dobre filmy godne polecenia? Piszcie!



Tego filmu, chyba nikomu przedstawiac nie muszę:) Mój kinowy hit, który od momentu kupienia, do dzisiaj (wlączając wizytę w kinie) widziałam chyba z 60 razy. Pewne kwestie znam już na pamięć, tak w wydaniach sezonowych, choć mam tylko jeden sezon. Wiecie gdzie można kupić wszystkie?


Film, który włączyliśmy, bo nie było już niczego innego. Historia zaczyna się nieco nudnawo ale warto przetrwać pierwsze dziesięć minut, bo jest niezwykła. Pokazuje ludzkie lęki, to jak można człowieka uwarunkować oraz to, że każdy z nas ma priorytety z których nie zrezygnuje. Piękna sceneria statków wyglądających niczym pałace...














Ta pozycja jest szczególnie ciekawa ze względu na to, ze mocno dotyka tego, co ja teraz czuję. Gdy oglądałam ten film, miałam wrażenie, że ktoś nakręcił go specjalnie dla mnie :)
Wspaniała historia dqóch kobiet, a wiec dwie historie. Obydwie prawdziwe, choć dzieliło je kilkadziesiąt lat.
Film o miłości do gotowania i jedzenia, o prawdziwej przyjaźni, marzeniach, o tym jak bardzo potrzebna nam satysfakcja z tego co robimy i uznanie innych.






Ta historia jest niezwykła ze względu na głównego bohatera-psa. I mogłoby sie wydawać, że to kino familijne ale nie do końca. To parwdziwa historia, a ten pies ma swój pomnik na stacji shibuya w Tokio.
Jeżeli jdsteście zainteresowani, TUTAJ możecie przeczytać więcej :) Ten film jest bardzo budujący, pokazuje przywiązanie zwierząt, które często tak źle traktujemy.












Żródło:
http://www.filmweb.pl/film/Centurion-2010-504239
Film, który Tajemniczy włączył, bo wcześiejsza piątka okazała się kompletnym nieporozumieniem klasy "D".

Film bardzo ciekawy, zrealizowany w pięknych plenerach ale realistyczność odcinania głów mogli sobie darować. Zupełnie nie rozumiem dlaczego  w tak wielu filmach, tak epatuje się szczegółami związanymi z zabijaniem.Przecież można to dobrze i dobitnie pokazać, nie pokazując nic...ale to chyba tylko mistrzowie kina potrafią.
Z tego co mówił mój znajomy, to już 3 film o tej samej ekpie, o której nikt miał nie pamiętać.

Przede wszystkim możemy tu zobaczyć jak skrzywdzenie człowieka może go skanalizować na jedno działanie przez kilkanaście lat życia.





W naszym skromnym zbiorze, zostały jeszcze dwie płyty do zobaczenia. Choć Tajemniczy twierdzi, że         pierwszej oglądać, zamiaru nie ma, a drugą widzieliśmy już kilka razy (czego ja kompletnie nie pamiętam), nie zrażam się tym-zobaczę je sobie sama :)





czwartek, 4 lipca 2013

Imieniny.


U mnie w rodzinie nigdy nie obchodziło się imienin. A raczej w moim domu, bo babcia i ciotki to i owszem. Muszę jednak przyznać, że urodziny, to była bardziej zajmująca okoliczność.
Od kiedy się wyprowadziłam i zamieszkałam z Tajemniczym jest nieco inaczej. Imieniny to ważny moment w roku. Większość człownków jego rodziny, o nich pamięta (nawet jeśli nie są zaproszeni na imprezę dzwonią z życzeniami).

Niedawno z okazji moich imienin zakupiłm słodkości do pracy. Współpracownicy zaskoczyli mnie miłym upominkiem. Choć spodziewałam się, że ja będe osobą, która tego upominku raczej nie otrzyma  (zapewne większość z Was wyciągnełaby takie wnioski czytając jedną z moich pierwszych notek dotyczących tej pracy i kliamtu jaki w niej panuje). I pierwsze słowa życzeń jakie usłyszałam:"żeby podtrzymać tradycję, że w imieniny dajemy kwiaty..."
Zdaje więc sobie sprawę, że nie jest to upominek z głębi serca (należałoby jeszcze słyszeć ton, jakim te słowa zostały wypowiedziane) to mimo wszystko miło mi się na nie patrzy rano :)




I tak sobie myślę, że to nie kosztowało wiele (jak każdy dał od siebie 3zł to z nawiązką) jednak wrażenie jakie to robi (nawet jak wiem, że nie do końca "szczery" to prezent) jest miłe...Przynajmniej dla mnie. 
Mam do tego dystans. I nie obchodzi mnie czy kwiaty zostały kupione z musu czy z chęci zrobienia mi niespodzianki. Cieszą mnie codziennie, kiedy jem śniadanie. 
I tylko to się liczy.

środa, 3 lipca 2013

Namiot - Margaret Atwood

Książka którą kupiłam, bo miała dobrą recenzję i cenę.  Jej autorka była wielokrotnie nagradzana za swoją twórczość. To zbiór krótkich opowiadań, momentami z ciętym czarnym humorem. Czyta się dobrze i szybko. Rewelacyjna do czytania w komunikacji :) Fakt, że jest lekka jeszcze bardziej sprzyja temu, by mieć ją przy sobie.

Mój ulubiony cytat:
"Czas owija cię ramionami i składa na tobie jedyny, ostatni pocałunek, a potem spłaszcza cię i zwija, i chowa na później, aż nadejdzie czas, byś stał się czasem przeszłym dla kogoś innego a wtedy czas zwija się znowu"

Jednak nie uważam, żeby była to książka warta zakupienia.