piątek, 2 maja 2014

Powrót do domu o 5:30

Miniony weekend był bardzo intensywny i relaksujący jednocześnie.

W piątek miałam dużo pracy. Pracowałam do wieczora.

Sobota była szalona. Pobudka po 7:00, spotkanie biznesowe, które zostało przesunięte o godzinę wcześniej. W międzyczasie musiałam zadbać o prezenty na imienino-urodziny w rodzinie Tajemniczego. Wracając do domu, okazało się, że tramwaj się wykoleił więc zamiast wracać 20 minut, wracałam ponad godzinę usiłując z przesiadkami, jakoś dostać się na miejsce. Skutkiem tej awarii było nasze spóźnienie o godzinę, jednak solenizantów poinformowałam znacznie wcześniej.

Imienino-urodziny udane, chociaż takie imprezy w towarzystwie 2-latków to nie dla mnie. Zupełnie nie rozumiem, czemu ma służyć siedzenie tak małego dziecka do 22:00 z dorosłymi, kiedy jest już tak zmęczone, że tylko marudzi, rodzice się denerwują, krzyczą na dziecko...goście nie mogą się bawić z rodzicami, bo są zaangażowani w dyscyplinowanie malucha, który jest już tak zmęczony, że sam nie wie czego chce. Pomijając już, że jak dziecko siłą wymusza to czego chce, krzycząc i piszcząc to nie ni wspomina się tych imprez miło...

Po 22:00 wymiksowaliśmy się z imprezy, ponieważ byliśmy zaproszeni na kolejne imienino-urodziny, w drugiej części miasta...Kiedy przyjechaliśmy, wszyscy byli już po kolacji, co nie jest dziwne, bo impreza się zaczęła o 18:00...
W tym towarzystwie znałam tylko solenizantów. Reszta to dla mnie zupełnie nowi ludzie. Strasznie miło ta imprezę wspominam, śmiech do łez, opowieści dziwnej treści...To dobrze spędzony czas, w radości, śmiechu, bez wywlekania brudów, dziwnych zaczepek i awantur...
W domu byliśmy o 5:30 rano.

Ponieważ obydwoje krótko spaliśmy w niedzielę, stwierdziliśmy, że będzie to dzień totalnego lenistwa i odpoczynku. Tak też było, czytanie, filmu, podjadanie tiramisu, które nam się dostało do domu, a gospodyni robi mistrzowskie tiramisu. Nie dziwię się, że jest popisowym ciastem :) Ach, chętnie bym zjadła jeszcze kawałek...albo kilka :)
Musze Wam przyznać, że czas w niedziele mijał wyjątkowo wolno, co mnie bardzo cieszy. Zazwyczaj jest tak, ze gdy jest nam dobrze dzień jakoś tak dziwnie, w expresowym tempie się kończy, a tutaj nie. Można było się napawać tym dniem :)

Ten weekend zaliczam do jednego z najlepszych. Było w nim wszystko co lubię: praca z pozytywnymi efektami, spotkania z ludźmi, radość, poznawanie nowych ludzi, lenistwo we dwoje, czas na filmy, czas dla siebie...

A jak Wam minął weekend?

4 komentarze:

  1. 5.30! WOW. Chyba tylko raz zdarzyło mi się wrócić o tej godzinie do domu. Nie były to dla mnie najlepsze czasy. Fajnie, że wieczór minął Wam dobrze :) Oby więcej takich wieczorów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja już nie pamiętam kiedy ostatni raz imprezowałam tak długo he he chyba na swoim weselu do 4.00 rano :)

    co do rodziców imprezujących z małymi dziećmi - koszmar!!!!!!!!! nienawidzę czegoś takiego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Z racji bycia świeżo upieczoną mamą weekend w domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj jak ja się cieszę, że rodzic ma podobne poglądy do mnie :)

      Uważam, że ludzie powinni pamiętać o tym, że pomimo tego, ze są rodzicami, nadal są ludźmi i nie wszędzie i nie zawsze należy pojawiać się z dzieckiem.

      Usuń
  3. Hej, ja tez nie pamiętam, kiedy ostatnio wróciłam o takiej porze do domu. I gdyby nie to, że Tajemniczy mówił o powrocie zostałabym tam jeszcze dłużej, w ogóle nie czuła,m , że jest już tak ...wcześnie ;)
    To był wspaniały wieczór!

    OdpowiedzUsuń