niedziela, 25 sierpnia 2013

Weekend za nami.

Weekend sie kończy. 
Dla nas były to wspaniałe dwa dni, spędzone w domku nad jeziorem, na jodze na trawie porankami i na spotkaniach z naszym dobrym znajomym, zaraz po Jodze :)

W sobotę spotkaliśmy się na Jodze w Parku przy Starym Browarze, o której pisałam już wcześniej :)  Miałam dwutygodniową przerwę, co było dla mnie mordęgą, ponieważ naderwałam sobie mięsień dwugłowy. Powrót do Jogi, to coś na co nie ogłam się już doczekać! Tym bardziej, że sezon wakacyjny sie kończy więc zajęcia na świeżym powietrzu niestety też...

Trochę nas było :)


Udało mi się także namówić na zajęcia kumpla, który jak się okazało załapał bakcyla :D Co mnie szalenie cieszy :)

Po jodze wybraliśmy się do nas, na włoskie śniadanie w ogrodzie. Siedzieliśmy na trawie, jedliśmy mozarellę z pomidorami i bazylią, bagietkę z oliwą, arbuza na deser i piliśmy wspaniałą herbatę zakupioną w Niemczech podczas długiego weekendu (o którym też nieco napiszę). Nawet nie było słychać dźwięków z ulicy. To był wspaniały pomysł - śniadanie na trawie bardzo odpręża :)
 Wieczor spędziliśmy na oglądaniu filmów, niekoniecznie wesołych...Sesje filmową umilała mi kawa z boitą śmietaną, którą zrobił mi Tajemniczy...ummmm On zna się na rzeczy :)


W niedzielę pobudka była wczesna, bo musieliśmy z domku nad jeziorem dojechać na Jogę przy Fontannie, która rozpoczynała się o 9:00. Zostawiliśmy w domu kota i pojechaliśmy na zajęcia. Niestety to już ostatnie spotkanie tego roku z Jogą przy Fontannie, nad czym bardzo ubolewam. Jestem bardzo związana z tą akcją :)
Tylu nas było na ostatniej Jodze przy Fontannie 2013 :)

Na koniec zajęć w trakcie relaksu był koncert gongów :) Uwielbiam gongi!


Po zajęciach udaliśmy się do Yeżyce Kuchnia na śniadanie oraz kawkę. Na śniadanie wybrałam omlet, który był bardzo smaczny ale nie powalił mnie swoim rozmiarem :) A na deser wybrałam espresso i sernik...sernik z lawendą, był wyśmienity...smakował bosko, zjadłaym cały ale nasz budżet by tego nie przeżył ;) 
Pogadaliśmy i każdy pozszedł się w swoją stronę. My wróciliśmy do domku nad jeziorem i kontynuowaliśmy wieczór filmowy, rozpoczęty jeszcze w sobotę.
Ten czas umilaliśmy sobie deserem owocowym.




Nie obyło się też bez zabawy z psem :)




5 komentarzy:

  1. brzmi to wszystko fantastycznie
    w sumie to tylko pozazdrościć ;-)

    a takie śniadania to na pewno wiele przyjemności dają
    szkoda, że u nas nie bardzo jest moda na siedzenie na trawie
    o ile w ogóle zakazu nie ma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się z Tobą...w Poznaniu jkeszcze całkiem nie tak dawno temu były mandaty i to wysokie,z przesiadywanie na trawie...teraz od kiedy ich nie ma, latem zbieraja się tam ludzie i spędzają wolny czas, znacznie lepiej ten skwer wygląda z ludźmi, bo przeciez miasto powinno być dla ludzi, a nie ludzie dla miasta...

      Usuń
  2. O Kochana, to poszaleliście w ten weekend :) Chyba najbardziej zazdroszczę tego śniadania na trawie :) Cudownie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Śniadanie na trawie, coś cudownego. Marzy mi się!

    OdpowiedzUsuń
  4. Deaa zapomniała jeszcze dodać, że poszliśmy również na spacer w promieniach popołudniowego słońca. Spacer z psem, po sierpniowych polach, ha! Zazdrośni co? ;-))
    Uv

    OdpowiedzUsuń