czwartek, 4 lipca 2013

Imieniny.


U mnie w rodzinie nigdy nie obchodziło się imienin. A raczej w moim domu, bo babcia i ciotki to i owszem. Muszę jednak przyznać, że urodziny, to była bardziej zajmująca okoliczność.
Od kiedy się wyprowadziłam i zamieszkałam z Tajemniczym jest nieco inaczej. Imieniny to ważny moment w roku. Większość człownków jego rodziny, o nich pamięta (nawet jeśli nie są zaproszeni na imprezę dzwonią z życzeniami).

Niedawno z okazji moich imienin zakupiłm słodkości do pracy. Współpracownicy zaskoczyli mnie miłym upominkiem. Choć spodziewałam się, że ja będe osobą, która tego upominku raczej nie otrzyma  (zapewne większość z Was wyciągnełaby takie wnioski czytając jedną z moich pierwszych notek dotyczących tej pracy i kliamtu jaki w niej panuje). I pierwsze słowa życzeń jakie usłyszałam:"żeby podtrzymać tradycję, że w imieniny dajemy kwiaty..."
Zdaje więc sobie sprawę, że nie jest to upominek z głębi serca (należałoby jeszcze słyszeć ton, jakim te słowa zostały wypowiedziane) to mimo wszystko miło mi się na nie patrzy rano :)




I tak sobie myślę, że to nie kosztowało wiele (jak każdy dał od siebie 3zł to z nawiązką) jednak wrażenie jakie to robi (nawet jak wiem, że nie do końca "szczery" to prezent) jest miłe...Przynajmniej dla mnie. 
Mam do tego dystans. I nie obchodzi mnie czy kwiaty zostały kupione z musu czy z chęci zrobienia mi niespodzianki. Cieszą mnie codziennie, kiedy jem śniadanie. 
I tylko to się liczy.

1 komentarz:

  1. a ja się wypisałam z obchodzenia czegokolwiek w pracy, jak jest zrzutka to mnie już omijają szerokim łukiem i dobrze mi z tym
    po pewnym czasie doszło do tego, że na śluby dzieci pracowników mieliśmy się składać po 50 zł
    stanowczo za dużo jak dla mnie szczególnie jak kogoś na oczy nie widziałam

    OdpowiedzUsuń