niedziela, 20 stycznia 2013

Kolejna polska wydmuszka.

Zapewne każdemu z Was zdarza się doświadczać w pracy różnych absurdalnych sytuacji. Ilość i "jakość" (siła) absurdalnych sytuacji w  mojej pracy przerosła wszystkich już jakiś czas temu.

Jestem osobą, która jak czegoś nie wie, ma za mało ifnormacji albo zwyczajnie coś jest nie tak, preferuję rozmowę. Jestem daleka od czytania w myślach czy wypatrywania odpowiedzi w szklanej kuli. Zdecydowanie wolę dialog, konkretne polecenie i jasność sytuacji niż bezskuteczne usiłowanie porozumienia telepatycznego z jasnowidztwem w tle. Jednak w miejscu gdzie pracowałam, taka postawa nie spotkała się z poytywną reakcją, wręcz przeciwnie. Szef, któremu zadawałam pytania (nie znając na nie odpowiedzi) był rozgoryczony, że dopytuję o szczegóły o których on nie ma pojęcia.

Spotkałam się z taką ilością absurdów, brakiem kompetencji, brakiem kultury, brakiem umiejętności komunikacji, straszeniem i mobbingiem, że przez całe 15 lat moich doświadczeń zawodowych nie nazbierałoby sie tego tyle ile doświadczyłam w mojej (obecnie już poprzedniej) pracy. Nie byłam tam długo, jednak w żadnym innym miejscu nie widziałam tak wystraszonych, zdemotywowanych, pozbawionych nadziei i chęci do działania ludzi. Sytuacja w której tkwiłam świetnie nadaje się do PIPy (łamane były przepisy prawa pracy wobec wszystkich pracowników w moim zespole) i dziennikarstwa śledczego. Nie ukrywam też, że byłyby z tego całkiem niezły felieton.

Będąc tam trzy tygodnie i patrząc na to wszystko, zaczęłam usychać. Stałam się nieszczęśliwym człowiekiem. I niedawno ktoś powiedział kilka zdań (nie wiedząc w jakiej jestem sytuacji). Wróciłam do domu, położyłam się do łóżka, wróciłam do tych kilku wypowiedzianych zdań. Tak, doszałm do wniosku, jestem nieszczęśliwa. Zresztą była temu poświęcona jedna z poprzednich notek. Decyzja podjęta. Złożyłam wymówienie, wszyscy, z pracownikami, moim szefem i prezesostwem włącznie byli w szoku. Spodziewała sie tego tylko jedna osoba, która nie była z działu i obserwowała sytuację z boku. Powiedziała, że obstwiała, że zrezygnuję tydzień wcześniej, bo jestem zbyt ambitna i zorganizowana na to miejsce, a poza tym nie mam tutaj żadnych możliwości rozwoju co faktycznie jest prawdą. Nie nauczyłam się tam niczego...

Przykre tylko jest to, ze to firma która ponad 20 lat jest na rynku, a od 2006 roku jest na Giełdzie. Takie informacje wywołują w człowieku poczucie bezpieczeństwa i nadzieję na normlane, godne warunki pracy oraz pewność, że spotka się tam kompetentnych ludzi. Niestety, nie sprawdziło sie nic, kolejna firma wydmuszka...

4 komentarze:

  1. ludzie bojąc się utraty czegoś tak paskudnego są zachuchani i aż ciężko patrzeć jak się wypalają

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ludzie bardzo sie boją straty. Nawet jak to ma by,ć strata fatalnej pracy, w której się nie rozwijają, są źle traktowani i dostają psie pieniądze. JEdnak mimo wszystko tam zostają...

      Usuń
  2. Bardzo dobrze zrobiłaś. Nie ma co tkwić w miejscu, w którym nie chce się być i które nie oferuje niczego co mogło by sprawić żeby jednak zostać... (zrozumiałe to? :)) Gdzie się nie spojrzy to jakieś problemy w pracy są. Straszne!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zrozumiałe i racja :]
      Też często słysze o tym, że ludzie w pracy nie mają lekko i to ie wtym sensie, że jest dużo pracy ale w tym, że stosunki międzyludzkie nie są fajne...

      Usuń