Od początku się rozumiałyśmy. Kasia ujęła mnie swoją wytrwałością, słownością, zamiłowaniem do kierunku studiów i solidnością. Uwielbiałam robić z nią wszelkie projekty grupowe, co niektórych prowadzących przyprawiało o ból głowy (nawet gdy nie byłyśmy w tej samej grupie starałam się robić projekty razem z nią).
Jest to jena z niewielu osób ze studiów, z którą utrzymuje kontakt.
Odebrałam Kasię z Dworca Głównego koło południa. Zaskoczyła mnie prezentem jaki mi przywiozła. Będąc w delegacji, z Londynie pamiętała o mnie. Jakie to urocze:
Wyglądają tak pięknie, że jeszcze ich nie rozpakowałam...
Chciałabym, żeby zobaczyła maksymalnie dużo, jednak w taki sposób by nie korzystać z komunikacji miejskiej (miał być straszny upał, do tego nie chciałam, że wydawała pieniądze na bilety, które naprawdę nie są tanie).
Trasę ułożyłam więc w taki sposób, aby Kasia zobaczyła to, co ważne (z wyłączeniem wszelkich muzeów itp.) ale też, żeby wszystko było "po drodze". W jeden dzień ciężko jest pokazać całe miasto. Dlatego z dworca wybrałyśmy się od razu do Parku Wilsona, na końcu którego znajduje się Poznańska Palmiarnia, która liczy sobie 103 lata :) Akurat w sobotę, odbywała się akcja fundacji Animalia , która zachęcała do adopcji kotów. Z kilkoma pojawili się na miejscu:
Kociaki były urocze. Gdyby nie to, że nasz Rudzielec nie akceptuje innych kotów, na pewno któryś wróciłby ze mną do domu. Nawet Tajemniczy słysząc o tym, że były tam zwierzęta do adopcji, zdziwił się, że wróciłam z pustymi rękami.
Poza tymi zdjęciami, z samej Palmiarni zdjęć mam niewiele, bo byłyśmy pochłonięte rozmową:
Poza tymi zdjęciami, z samej Palmiarni zdjęć mam niewiele, bo byłyśmy pochłonięte rozmową:
Generalnie nie była to moja ostatnia wizyta w Palmiarni. Bardzo polecam wszystkim wybranie się tam. Można tam spędzić wiele czasu, w niektórych "strefach" poczytać książkę, a bilet nie jest drogi bo kosztuje 7zł i można tam siedzieć do oporu. Dla spragnionych jest także kawiarenka, której my akurat nie odwiedzałyśmy bo szkoda nam było czasu.
Po zwiedzaniu Palmiarni, usiadłyśmy w Parku Wilsona, żeby porozmawiać i tam czekała nas niespodzianka :) Przy ul. Głogowskiej otworzyła się nowa lodziarnia i obsługa lodziarni zastosowała promocję-darmowa degustacja :) Ja jadłam lody malinowo-śmietankowe. To były najlepsze lody jakie jadłam!! Niestety nie mogę teraz znaleźć ich w necie. Jak tylko to zrobię napisze Wam o nich, bo na pewno zaciągnę do nich Tajemniczego :)
Jako kolejne z miejsc wybrałam Stary Browar, ponieważ był po drodze :) Nasze Centrum Handlowe charakteryzuje się wspaniałym designem, za co zostało docenione na międzynarodowych konkursach, wielokrotnie zdobywając nagrody:
A tak prezentuje się z środku:
To przepiękne Centrum Handlowe, które naprawdę warto zobaczyć ze względu na architekturę, zagospodarowanie przestrzeni wewnątrz i dziedziniec, który otwarty latem jest wspaniałym miejscem do odpoczynku :)
To tutaj odbywała się w zeszłym roku Joga, tzw. Joga przy Browarze z Weranda Take Away, która prowadziła znana już Wam z mojego bloga Ulla Wilczyńska-Kalak, najwspanialsza joginka w Poznaniu :)
Po tym jak pokazałam Kasi Stary Browar przeszłyśmy Deptak:
To tutaj odbywała się w zeszłym roku Joga, tzw. Joga przy Browarze z Weranda Take Away, która prowadziła znana już Wam z mojego bloga Ulla Wilczyńska-Kalak, najwspanialsza joginka w Poznaniu :)
Po tym jak pokazałam Kasi Stary Browar przeszłyśmy Deptak:
W Starym Rynku wybrałyśmy miejsce na obiad. Ponieważ pierwsze miejsce (Wielkie Żarcie) świeciło pustkami, wybrałyśmy się do Starego Młynku, o którym też już u mnie mieliście okazję przeczytać :) Zjadłyśmy pyszny obiad i dostałyśmy orzeźwiającą wodę z miętą. Po tych pysznościach wybrałyśmy się do Kawiarni Kamea, o której tez już pisałam, na deser. Obydwie wybrałyśmy szarlotkę, z tym, że Kasia z lodami, a ja z puddingiem :) Była pyszna, bardzo polecam :)
Po pogaduchach w Kameii wybrałyśmy się w drogę powrotną czyli na Dworzec Główny. Kasia przyjechała niestety tylko na jeden dzień, a szkoda. Stwierdziłyśmy, że to zdecydowanie za mało, żeby się nagadać i musimy to powtórzyć :) Poza tym zapowiedziałam już Kasi, że musi wrócić na te pyszne lody i oczywiście, żeby zobaczyć trykające się koziołki :)
Po pogaduchach w Kameii wybrałyśmy się w drogę powrotną czyli na Dworzec Główny. Kasia przyjechała niestety tylko na jeden dzień, a szkoda. Stwierdziłyśmy, że to zdecydowanie za mało, żeby się nagadać i musimy to powtórzyć :) Poza tym zapowiedziałam już Kasi, że musi wrócić na te pyszne lody i oczywiście, żeby zobaczyć trykające się koziołki :)
Po powrocie do domu, szybki prysznic, przebrałam się i poszliśmy do sąsiadów na proszoną kolację. Jedliśmy pyszne tosty z opiekacza, okraszone czerwonym winem, które było prezentem od nas. I choć byłam bardzo zmęczona a moje stopy wołały o wolne, to był to dla mnie wspaniały dzień! Zdecydowanie częściej muszę u siebie kogoś gościć. Dzięki wizycie Kasi miałam tyle pozytywnej energii, uśmiech nie schodził mi z twarzy i już nie mogę się doczekać jej kolejnej wizyty u mnie :)
A jak Wam minęła sobota?
w Poznaniu byłam raz i nie zrobił na mnie wrażenia, ale może to dlatego, że nie miałam takiego przewodnika jak TY ;-)
OdpowiedzUsuńMoże powinnaś powtórzyć wizytę :)
Usuńjak tylko będę planować odwiedziny Poznania to na pewno się odezwę
UsuńNatalia, liczę na to! :)
UsuńDaaawno nie byłam w Poznaniu. Ponoć miasto pięknieje. :)
OdpowiedzUsuńzmian jest niebywale wiele. Masz rację Poznań pięknieje, tym bardziej na wiosnę bo o zieleń się u nas dba :)
Usuńco za wspaniały dzień! W Poznaniu nigdy nie byłam ale z chęcią bym zobaczyła to miasto po Twojej relacji :)
OdpowiedzUsuńElfica, nic trudnego, jak dojdziesz do siebie a malutka podrośnie wybierzcie się całą ekipą do stolicy Wielkopolski :)
Usuń