Uwielbiam czytać książki Martyny więc chętnie ją pożyczyłam od koleżanki z pracy, kiedy się zaoferowała.
Czytałam ją z przygryzionymi wargami, dreszczami na plecach i falą gorąca na stopach. Ewidentnie wspinaczka czy podróżowanie typowo górskie nie jest dla mnie. Jednak gdybym mogła porzeczytałabym książkę na raz-niestety po wejściu do pracy nie wypada (nad czym bardzo ubolewałam).
Polecam wszystkim, którzy lubią książki podróżnicze, interesują się turystyką górską a także chcieliby się dowiedzieć nieco więcej o Evereście :)
Tytuł książki nie jest takim sobie zwykłym tytułem-podróż opisana w książce ma dużą wartośc terapeutyczną.
Poświęćcie jej kilka chwil, bo warto!
O!
OdpowiedzUsuńA u mnie ciekawa sprawa - mam jakiś wewnętrzny uraz, jakąś traumę czy coś, bo... nie znoszę Martyny Wojciechowskiej.
Najdziwniejsze jest to, że nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak jest.
Ot, co!
Dużo pozytywów o książkach Martyny słyszałam. jednak sama się nigdy nie podjęłam przeczytania. Może jednak rzeczywiście warto...
OdpowiedzUsuń