niedziela, 14 września 2014

Znaleźć sobie miejsce.

Jakie to zadziwiające, jak łatwo przyzwyczajamy się, do tego co mamy, co nas otacza, jak funkcjonujemy. Wpadamy w pewne tryby, które z czasem stają się zautomatyzowane, by żyło nam się lepiej.

Ostatni tydzień spędziłam poza domem, jednak czynnie pracując. To nie były wakacje. I muszę przyznać, że choć było to piękne miejsce (dom nad jeziorem), towarzyszów miałam świetnych (Tajemniczy, nasz kot i wielki pies), a do tego jeszcze kominek z którego korzystałam obficie, to nie czułam się tam dobrze.

I nie chodzi o to, że przedmioty były poukładane inaczej. Chodzi o totalny brak podstaw do funkcjonowania...klamki zostające w dłoni, totalna wilgoć w całym domu (zakładanie ubrań rano, naprawdę nie było przyjemne), brak miotły do zamiatania (bo ta która była to nie miotła), okamieniona wylewka uniemożliwiająca kąpiel (i na domiar złego to samo z prysznicem), a już dokumentnie w złe samopoczucie wprawił mnie internet, których działał jakby chciał, a nie mógł...skutkiem tego było, że na jeden dzień musiałam wrócić do siebie, żeby zrealizować założone działania...

Takich, podobnych i innych rzeczy było jeszcze wiele. A ból głowy po wspaniałym sobotnim dniu, spowodował, że naprawdę miałam ochotę spakować się czym prędzej i wracać do domu. Zastanawiałam się, czy nie skończę w szpitalu (choć nie uważam, żeby mogli mi pomóc bardziej, niż podając morfinę czego oczywiście by nie zrobili).

Tak się teraz zastanawiam...jakie to ważne, żeby w danym miejscu czuć się dobrze. I nie chodzi już nawet o to, czy możesz robić to co zaplanujesz czy nie. Raczej o energię miejsca...czasami jest tak, że jadę gdzieś i mogłabym tam zostać, przeprowadzić się, a czasami wiem, że już nigdy więcej nie wrócę.

Denerwuje mnie bylejactwo i trudno mi sobie z wachlarzem emocji, w odniesieniu do tego poradzić. Tak, ja jestem perfekcjonistką, być może dlatego jest mi jeszcze trudniej.

W każdym razie, ciesze się, że jestem już w domu, że mogę zając się moją pracą bo internet nie odmawia posłuszeństwa :)

A Tajemniczemu należy się pochwała za cierpliwość, bo odnoszę wrażenie, że faktycznie, jestem wtedy nieznośna...:|

A jak to jest u Was? Też tak macie?

poniedziałek, 8 września 2014

Manipulacja.

Dzieje się u mnie ostatnio wiele dobrego.
Jednak negatywne sytuacje, jako, bulwersujące mocno zapadają w mojej pamięci.

Nie wiem jak Wy, ja jestem bardzo wyczulona ma manipulację. Mam w sobie czujnik na manipulację od dziecka. Ludzie, którzy świadomie manipulują innymi, są przeze mnie zaklasyfikowani do grupy o nazwie "nie chce utrzymywać kontaktu".

I czasami zastanawiam się, jak to jest, że ludzie tak bardzo mogą się zmienić. Negatywnie.
Ktoś kto kiedyś był dla Ciebie wzorem, od kogo chcesz się uczyć po jakimś czasie przestaje być sobą. Być może to trudności życia, być może jakieś traumatyczne przeżycia ale wykorzystywanie ludzi, w bardzo świadomy sposób, żeby połechtać swoje ego to już naprawdę jest przesada.

poniedziałek, 1 września 2014

Czas to pieniądz.

Wydawało mi się, że w XXI wieku dla wszystkich jest to oczywiste. Sama wielokrotnie słyszałam to hasło kiedy byłam dzieckiem. Później stawiając pierwsze kroki w pracy, jeszcze jako nastolatka. Jest to więc dla mnie oczywiste. Jako, że tak bardzo osłuchałam się z tym hasłem, myślałam, że dla większości ludzi, szczególnie powyżej 40 roku życia również. Jakże się pomyliłam.

Miałam wczoraj okazję być na dużej imprezie. Było to świętowanie urodzin pewnego miejsca, które miało również na celu zaprezentowanie, wszystkich specjalistów, którzy tam pracują. Każdy specjalista miał opowiedzieć o swojej pracy, pozytywach z niej płynących dla klientów, dla kogo to jest, po co. Chodziło o rozreklamowanie tych działań, zarówno nowym klientom, jak i stałym, którzy do tej pory nie poznali poszczególnych dziedzin czy specjalistów. Był ustalony dokładny program, kto o czym mówi, o której godzinie. Program totalnie się rozjechał ale to jeszcze potrafię zrozumieć, zawsze przy imprezach, które są rocznicą puszczają emocje i nie do końca da się wszystko kontrolować.
Jednak tego, że prelegenci spóźniają się o 15 minut (mają 30 minut na opowiedzenie o swojej pracy), po czym w trzy minuty opowiadają o swojej pracy i uważają temat za wyczerpany, nie odpowiadają na zadawane przez potencjalnych klientów pytania jest dla mnie kompletnie niezrozumiały. Gdybym wiedziała, że na półgodzinne zaplanowane spotkanie (które ma mi przedstawić daną dziedzinę i pozytywy z niej płynące, specjalistę oraz ma być próbką tego, co tej specjalista robi) prelegent się spóźni, będzie nieprzygotowany i nie będzie wiedzieć co powiedzieć o sobie i o swojej pracy, w ogóle bym na takie spotkanie nie poszła tylko wybrała spotkanie z kimś innym.

Jak można tak nie szanować czasu innych, by na zorganizowaną imprezę przyjść jako prelegent kompletnie nieprzygotowanym? A przecież takie spotkanie nie wymaga wielkiego przygotowania-prelegenci mieli opowiedzieć o sobie i o swojej pracy. No to chyba każdy z nich wie coś o sobie i o tym, czym się zajmuje...no chyba, że to tacy "specjaliści".

Zupełnie nie rozumiem takiego podejścia. Ci ludzie, zachowując się w taki sposób, robią sobie absolutną antyreklamę. Nie wzbudzają zaufania, nie budują relacji jako specjaliści kompetentni w swojej dziedzinie. Uważam, że jeśli ktoś ma tak wystąpić, to lepiej, żeby nie występował wcale.


Czy Wy też spotykacie się z takimi sytuacjami?


Na szczęście, w niedzielę zadziało się też mnóstwo pozytywnych rzeczy :)

Rankiem praktyka jogi, w deszczu:) Po jej powrocie, miałam pyszne śniadanie-Tajemniczy zrobił leczo :) Wieczorem, po powrocie ze wspomnianej imprezy czekały mnie w domu same niespodzianki i przyjemności. Relaksująca kąpiel w olejkach eterycznych, sernik, który był pyszny, dwie pomadki, które oglądaliśmy ostatnio z Tajemniczym i postanowił mi je sprezentować, a potem oglądaliśmy komedię :) Poszłam spać zmęczona ale bardzo zadowolona :)


Kochanie dziękuję Ci za wspaniały weekend :*